Tyrolskie specjały

20:00, 23lis2011r.

"Nadziejam się", że może już ktoś czeka na wieści z obozu w Osttirol :) Środa przyniosła mi spierzchnięte usta i sporych rozmiarów siniak na prawym kolanie. Usta to efekt dosyć zimnego powietrza (niebo błękitne, słońce na stokach południowych a dolinka potoku, w której biegamy zacieniona i lodowata), mojego ciągle lekko przytkanego nosa i oddychania pełną buzią podczas treningów. Siniak, z kolei, wziął się z upadku ze sporą prędkością (na trasie trafiają się zawodnicy rozwijający swoje umiejętności w bieganiu na nartach i mijając jednego z nich nie przewidziałam, że bez rozejrzenia się wjedzie pod moje rozpędzone narty?). Po II treningu moje nogi były ciężkie do truchtu, ale po nim jakby nabrały wigoru. Mam jeszcze 30min. i ... basen i sauna - trzeba jakoś zregenerować siły, bo to jeszcze nawet nie polowa obozu.

Dzisiaj też zmobilizowaliśmy się do zdjęć grupowych. Oto efekt:

Gdyby ktoś zapytał mnie o jakieś  nietypowości dnia to bez wahania opowiedziałabym o kolacji. Dzisiaj nie dostaliśmy ciepłego dania po zupie, ale zaproszeni zostaliśmy do szwedzkiego stołu zastawionego tyrolskimi specjałami. Były jakieś kiełbasy, korniszony, mozarella z pomidorami, nie zabrakło też ichniejszego speck'u, były ryby, sałatki rybne, sery twarde i miękkie, sałatka z ichniejszą mortadelą, itp. I deser! - tym razem na dużej patelni smażyła się "jajecznica", a może ziemniaki odsmażane, ale po co przy tym cukier puder i mus jabłkowy? Zapach wskazywał na naleśniki, ale wzrok dawał do myślenia? - tym razem trzeba było zawierzyć węchowi. Gęste ciasto naleśnikowe, smażone w konsystencji ściętej na dosyć twardo jajecznicy, serwowane z owym leżącym obok pudrem lub musem. ...czas się brać... ...tak, tak, dni na obozie rządzą się swoimi prawami - ubieranie, pocenie się,rozbieranie, ubieranie, jedzenie i cykl powtarza się nawet 4 razy dziennie... ...lepiej się nad takim cyklem nie zastanawiać za długo, bo... może macie jakieś pomysły na uatrakcyjnienie takiej codzienności?